lip
2023
serwis

KAM-BET Potęga
Nagrobki - kamieniarstwo, granit, akcesoria
Zbliżał się koniec dniówki. Pracownicy powoli opuszczali swoje miejsca pracy, myli się, przebierali się i wyruszali do swoich domów. Na swoim stanowisku pozostał jeden z kamieniarzy, najstarszy z ekipy - Pan Janek. Kamieniarstwem zaczął się zajmować jeszcze jako nastolatek, więc jego doświadczenie i praktyka były ogromne. Dla niego było to coś więcej niż praca, był zakochany w kamieniach naturalnych i ich obróbce. Najmłodszy z ekipy – Paweł zapytał Janka:
- Idziesz do domu?
- Nie, zostanę jeszcze trochę - odpowiedział spokojnym głosem Jan.
- Rozumiem, no to, do jutra!
- Cześć!
Jan wrócił do pracy nad nagrobkiem, który miał być gotowy na jutro. Kochał te godziny, kiedy wszyscy idą do domu, a w warsztacie panuje cisza. Miał wrażenie, że właśnie wtedy poświęca się kamieniarstwu w 200%. Powoli, ale pewnymi ruchami, dbając o najdrobniejsze szczegóły nadawał nagrobkowi ostateczny kształt i wygląd. Wszystkie maszyny warsztatu mógł obsługiwać z zamkniętymi oczami. Przez ponad 40 lat pracy, nauczył się chyba wszystkiego o tym zawodzie z wyjątkiem jednego - za każdym razem gdy klient składał zamówienie, albo gdy on oddawał gotowy nagrobek czy pomnik osobiście przeżywał tragedię rodziny zmarłego. Dlatego też, bardzo przykładał się do swojej pracy, mając za każdym razem nadzieję, że ładny nagrobek, chociaż w jakimś małym stopniu ukoi ból rodzinie zmarłej osoby. Wskazówki zegara zbliżały się do 20:00. Nagrobek był gotowy. Teraz mógł już wrócić do domu i odpocząć. Przepełniał go spokój i miał świadomość, że wykonał kawał dobrej roboty. Rodzina zmarłego powinna być zadowolona, ale czy to zmniejszy ich cierpienie? Z tym pytaniem, zawsze kończył dzień pracy, zamykając drzwi zakładu na klucz.
- Idziesz do domu?
- Nie, zostanę jeszcze trochę - odpowiedział spokojnym głosem Jan.
- Rozumiem, no to, do jutra!
- Cześć!
Jan wrócił do pracy nad nagrobkiem, który miał być gotowy na jutro. Kochał te godziny, kiedy wszyscy idą do domu, a w warsztacie panuje cisza. Miał wrażenie, że właśnie wtedy poświęca się kamieniarstwu w 200%. Powoli, ale pewnymi ruchami, dbając o najdrobniejsze szczegóły nadawał nagrobkowi ostateczny kształt i wygląd. Wszystkie maszyny warsztatu mógł obsługiwać z zamkniętymi oczami. Przez ponad 40 lat pracy, nauczył się chyba wszystkiego o tym zawodzie z wyjątkiem jednego - za każdym razem gdy klient składał zamówienie, albo gdy on oddawał gotowy nagrobek czy pomnik osobiście przeżywał tragedię rodziny zmarłego. Dlatego też, bardzo przykładał się do swojej pracy, mając za każdym razem nadzieję, że ładny nagrobek, chociaż w jakimś małym stopniu ukoi ból rodzinie zmarłej osoby. Wskazówki zegara zbliżały się do 20:00. Nagrobek był gotowy. Teraz mógł już wrócić do domu i odpocząć. Przepełniał go spokój i miał świadomość, że wykonał kawał dobrej roboty. Rodzina zmarłego powinna być zadowolona, ale czy to zmniejszy ich cierpienie? Z tym pytaniem, zawsze kończył dzień pracy, zamykając drzwi zakładu na klucz.