
lut
2020

SZKOŁA KIEROWCÓW
OŚRODEK SZKOLENIA KIEROWCÓW W ZAWIERCIU
Pan Kowalski wyciągnął się na skórzanym fotelu, który robiony był chyba pod niego. Wrzucił pierwszy bieg, dodał gazu i puścił sprzęgło. V8 jego sportowego cabrio wydało przyjemny pomruk i samochód zaczął się toczyć po jezdni. Uwielbiał, taką powolną, delikatną przewózkę choć silnik wręcz prosił o dużo wyższe obroty. Złożony dach pozwalał delektować się przyjemnym słońcem oraz delikatną, morską bryzą. Siedzenie obok, zajmowała długonoga blondynka o idealnych kształtach, odziana w dwuczęściowy strój kąpielowy. Tak, dla takich przejażdżek warto było żyć. Uśmiechnięty, zmienił bieg.
Nagle usłyszał męski głos:
- Panie Kowalski, proszę wrzucić pierwszy bieg i delikatnie puszczać sprzęgło, jednocześnie dodając gazu.
Spojrzał na siedzenie obok, uroczą blondynkę zastąpił instruktor jazdy. Mimo iż gość był całkiem miły, wolał poprzedniego pasażera. Nie czuł już również przyjemnego wiatru. Za oknem samochodu padał deszcz, wiatr był silny i zimny, a termometr samochodowy pokazywał 2 stopnie Celsjusza. W tych okolicznościach był wdzięczny, że pojazd, w którym siedzieli miał dach. Ten w dodatku ozdobiony był charakterystycznym kwadratem z literą L. Jego letnie ubranie zastąpiła kurtka, a pod maską samochodu z pewnością nie było V8 - silnik pracował cichutko. No i nadmorską szosę, zastąpiła osiedlowa droga, którą codziennie przemierzał po kilka razy.
- Panie Kowalski, na razie koniec z pięknymi marzeniami, bierzmy się do pracy - mówił do niego instruktor, nadal jakby w zwolnionym tempie.
- Przepraszam, tak sobie myślałem jak to będzie wyglądać, gdy zdam egzamin na prawo jazdy - szybko wytłumaczył się Kowalski.
- Rozumiem, ale jeszcze trochę Panu zostało, to dopiero trzecia godzina jazd.
Wrzucił pierwszy bieg, dodał gazu i puścił sprzęgło. 1.2 w benzynie wydało przyjemny choć zbyt cichy pomruk i samochód powoli ruszył z placu manewrowego.
Nagle usłyszał męski głos:
- Panie Kowalski, proszę wrzucić pierwszy bieg i delikatnie puszczać sprzęgło, jednocześnie dodając gazu.
Spojrzał na siedzenie obok, uroczą blondynkę zastąpił instruktor jazdy. Mimo iż gość był całkiem miły, wolał poprzedniego pasażera. Nie czuł już również przyjemnego wiatru. Za oknem samochodu padał deszcz, wiatr był silny i zimny, a termometr samochodowy pokazywał 2 stopnie Celsjusza. W tych okolicznościach był wdzięczny, że pojazd, w którym siedzieli miał dach. Ten w dodatku ozdobiony był charakterystycznym kwadratem z literą L. Jego letnie ubranie zastąpiła kurtka, a pod maską samochodu z pewnością nie było V8 - silnik pracował cichutko. No i nadmorską szosę, zastąpiła osiedlowa droga, którą codziennie przemierzał po kilka razy.
- Panie Kowalski, na razie koniec z pięknymi marzeniami, bierzmy się do pracy - mówił do niego instruktor, nadal jakby w zwolnionym tempie.
- Przepraszam, tak sobie myślałem jak to będzie wyglądać, gdy zdam egzamin na prawo jazdy - szybko wytłumaczył się Kowalski.
- Rozumiem, ale jeszcze trochę Panu zostało, to dopiero trzecia godzina jazd.
Wrzucił pierwszy bieg, dodał gazu i puścił sprzęgło. 1.2 w benzynie wydało przyjemny choć zbyt cichy pomruk i samochód powoli ruszył z placu manewrowego.