
gru
2018
serwis

RECTOR
Lepiej budować razem
Pan Kowalski, pseudo "Kruszynka", był jednym z najlepszych od wyburzeń w kraju, a może i nawet w Europie. Nawet samą posturą przypominał kulę kafarową - złośliwi mówili, że Kruszynka upodobnił się do swojego sprzętu od wyburzeń czyli potężnej kuli zawieszonej na ramieniu żurawia, którego miał przyjemność obsługiwać. Na dziś dostał od majstra zadanie, wyburzenia niewielkiej hali. Nawet był trochę zły, że to jemu zlecono to zadanie, przecież z tą budowlą poradziłby sobie nawet praktykant. Zasiadł za drążkami żurawia i wprawił kulę w ruch. Bum! Hałas był niesamowity, ale gdy opadł kurz Kruszynka zobaczył stojącą budowlę. Ściany zostały lekko zdeformowane, ale strop pozostał nienaruszony. Zdziwił się potężnie, "czyżbym nie trafił?" - pomyślał. No to jeszcze raz. Bez efektu. Kowalski zrobił się wściekły, od tego momentu to nie była praca, to była już sprawa osobista. "Albo ja ją, albo ona mnie!" - zacytował w myślach klasyka. Spróbował walnąć z drugiej strony. Bum! Bang! Nic nie pomogło. Kruszynka rzucił w nerwach kaskiem o ziemię i pobiegł obejrzeć halę z bliska. Najbardziej interesował go strop, więc wdrapał się na górę i rzucił fachowym okiem na jego elementy. "No tak, Rector ..." - powiedział na głos, sam do siebie. "A więc, to ona mnie!" - odszedł zrezygnowany w stronę gdzie stał majster, a w jego myślach wyklarowały się dwie literki - L4.