Mrówa z Batonem planowali wielki skok. Kasa do zgarnięcia była olbrzymia, liczona w milionach. Niestety potrzeba było trochę sprzętu, aby dostać się do sejfu. Potrzebny był laser krzyżowy, młot wyburzeniowy, szlifierka kątowa, bruzdownica, młotowiertarka i parę innych, drobniejszych urządzeń.
Baton zaimponował Mrówie, ponieważ powiedział, że zdobędzie taki sprzęt choć będzie potrzebował małej pomocy. No więc, stali w kominiarkach przy ścianie, którą Baton próbował rozpruć, ale szło to ciężko - stare, dobre budownictwo. Mrówa był coraz bardziej wściekły, ponieważ miała to być formalność, a oni tracili siły, czas i ryzykowali złapaniem zanim rozpoczną prawdziwą akcję. W końcu udało im się wejść do magazynu, a ich oczom ukazały się półki pełne sprzętu:
- Mówiłem Ci Mrówa, będziesz zadowolony z tego miejsca, wszystko tu znajdziemy.
Mrówa rozglądał się uważnie po lokalu, podszedł do kilku sprzętów, następnie zamaszystym krokiem wrócił do Batona i otwartą dłonią pacnął go w łysą głowę:
- Kretyn!
- Co?
- Jak długo myślałeś nad tym włamem, co?
- No z tydzień, mówiłem ci.
- A umiesz czytać!? Człowieku włamaliśmy się i to z dużą trudnością do wypożyczalni sprzętu!
- No i co?
- Jak to co? Mogliśmy tu sobie spokojnie przyjść i pożyczyć ten sprzęt, tym bardziej, że ceny mają nieduże.
Baton stał ze zdziwioną miną i nie wiedział co powiedzieć. Po chwili zebrał się na odwagę:
- Mrówa, jest jeszcze coś. Ten sprzęt, który przed chwilą użyłem do rozprucia ściany, pożyczyłem z wypożyczalni sprzętu na drugim końcu miasta.
Twarz Mrówy, zmieniła kolor na purpurowy ... i na tym zakończmy ;-).