
sie
2020
serwis

ZDROWIE I URODA
GABINET MASAŻU LECZNICZEGO
Przyjął precyzyjne podanie kolegi z zespołu i rozpoczął taniec z piłką, którego wielkim finałem miała być bramka, pieczętująca zwycięstwo w finale ligi. Zadanie nie było łatwe, bo już ruszyło w jego kierunku dwóch obrońców drużyny przeciwnej. Nie zamierzał ich unikać, w końcu nie bez powodu nazywali go w drużynie Diego. Tak, uwielbiał przejść kilku przeciwników sam jeden jak Boski Diego w 86 na mistrzostwach w Meksyku.
Pierwszy obrońca był dość prosty do oszukania i udało się bez żadnych komplikacji, z kolei drugi to już było coś innego i namęczył się z nim, zanim udało mu się kopnąć piłkę między jego nogami. Następnie szybko go wyminął, dobiegł do piłki i kopiąc ja lekko przed siebie przyspieszył niczym pociąg TGV, zbliżając się coraz bardziej do zdezorientowanego bramkarza. Nie słyszał już szalejących trybun, nie słyszał już nic, wydawało mu się, że na stadionie jest tylko on i bramkarz. Trzeci obrońca próbował jeszcze dobiec, ale był poza zasięgiem i dobrze o tym wiedział. Już gotował się do strzału, gdy nagle poczuł okropny ból w lędźwiach, promieniujący do prawej nogi, która ugięła się pod nim, jak gdyby była cieniutką zapałką. Wytrącił całą prędkość i w końcu przewrócił się na murawę. Trzeci obrońca z niedowierzaniem dotarł do piłki i wykopał ją na drugą połowę boiska. Mecz został przerwany i niestety zakończył się remisem.
Gdy płaczącego Diego medycy ładowali na nosze, podbiegł do niego bramkarz i szepnął na ucho:
- Szacun kolego za tą akcję, gdyby nie ta kontuzja nie miałbym szans tego obronić. Zapamiętaj: masaz-zawiercie.pl, ten gość czyni cuda, szybciej do nas wrócisz.
Nim Diego otworzył oczy, bramkarz zdążył dołączyć do swojej drużyny, cieszącej się z obronionego tytułu, a komentatorzy zastanawiali się głośno, co takiego bramkarz szepnął napastnikowi na ucho. Z pewnością będzie ten temat poruszany jeszcze nie raz podczas sezonu ogórkowego.
Pierwszy obrońca był dość prosty do oszukania i udało się bez żadnych komplikacji, z kolei drugi to już było coś innego i namęczył się z nim, zanim udało mu się kopnąć piłkę między jego nogami. Następnie szybko go wyminął, dobiegł do piłki i kopiąc ja lekko przed siebie przyspieszył niczym pociąg TGV, zbliżając się coraz bardziej do zdezorientowanego bramkarza. Nie słyszał już szalejących trybun, nie słyszał już nic, wydawało mu się, że na stadionie jest tylko on i bramkarz. Trzeci obrońca próbował jeszcze dobiec, ale był poza zasięgiem i dobrze o tym wiedział. Już gotował się do strzału, gdy nagle poczuł okropny ból w lędźwiach, promieniujący do prawej nogi, która ugięła się pod nim, jak gdyby była cieniutką zapałką. Wytrącił całą prędkość i w końcu przewrócił się na murawę. Trzeci obrońca z niedowierzaniem dotarł do piłki i wykopał ją na drugą połowę boiska. Mecz został przerwany i niestety zakończył się remisem.
Gdy płaczącego Diego medycy ładowali na nosze, podbiegł do niego bramkarz i szepnął na ucho:
- Szacun kolego za tą akcję, gdyby nie ta kontuzja nie miałbym szans tego obronić. Zapamiętaj: masaz-zawiercie.pl, ten gość czyni cuda, szybciej do nas wrócisz.
Nim Diego otworzył oczy, bramkarz zdążył dołączyć do swojej drużyny, cieszącej się z obronionego tytułu, a komentatorzy zastanawiali się głośno, co takiego bramkarz szepnął napastnikowi na ucho. Z pewnością będzie ten temat poruszany jeszcze nie raz podczas sezonu ogórkowego.