
lis
2020
serwis

CARECORE CLINIC
WE ARE A UNIQUE PHYSIOTHERAPY CLINIC
Nie ma żadnego znaczenia, że to nie był mecz League of Ireland Premier Division. To nie był również mecz League of Ireland First Division, czyli niższej ligi. To był mecz amatorów zamieszkujących dwie sąsiednie dzielnice jednego z większych miast Zielonej Wyspy. Zawziętość i poświęcenie zawodników przewyższały jednak te znane z najlepszych światowych lig.
10 minut przed zakończeniem trener gości ogłosił, że na boisko wchodzi O'Brien. Gospodarze w tym momencie zgłupieli, nie wiedzieli czy to żart, czy przyjezdnym już nie zależało na wygranej. Przecież O'Brien całkiem niedawno doznał otwartego złamania prawej nogi. Chodzenie na spacery po takiej kontuzji to już spore wyzwanie, a on miał grać? Wolne żarty. Pewnie chcą go trochę rozruszać, więc poświęcą ten mecz - w 10 minut i tak by nie wygrali.
O'Brien nie zachowywał się jednak tak, jak gdyby przyszedł przypomnieć sobie, jak wygląda boisko do piłki nożnej. Praktycznie od razu włączył się do akcji i to do tego stopnia, że obrońcy podziwiali jego taniec z piłką, zamiast go zatrzymać. Wszyscy mieli wrażenie, że napastnik porusza się szybciej niż do tej pory, a po kontuzji nie było śladu. Kwestią sekund było, gdy piłka wylądowała w bramce, a obie drużyny zremisowały.
Ostatnie trzy minuty okazały się jednak porażką O'Briena, ponieważ ... nie strzelił bramki osobiście, natomiast dośrodkował tak do swojego kolegi z drużyny, że powinni zacząć tego uczyć w szkołach sportowych. Gospodarze nie wiedzieli co się dzieje. Jak mogli zostać ograni przez rekonwalescenta i to w 10 minut? Nie mieli pojęcia, zauważyli natomiast, że O'Brien na koszulce, jako jeden z niewielu w amatorskiej lidze, nosił logo sponsora CareCore Clinic. Czyżby to ta klinika miała coś wspólnego z formą O'Briena? Już wkrótce reszta drużyn miała się o tym przekonać.
10 minut przed zakończeniem trener gości ogłosił, że na boisko wchodzi O'Brien. Gospodarze w tym momencie zgłupieli, nie wiedzieli czy to żart, czy przyjezdnym już nie zależało na wygranej. Przecież O'Brien całkiem niedawno doznał otwartego złamania prawej nogi. Chodzenie na spacery po takiej kontuzji to już spore wyzwanie, a on miał grać? Wolne żarty. Pewnie chcą go trochę rozruszać, więc poświęcą ten mecz - w 10 minut i tak by nie wygrali.
O'Brien nie zachowywał się jednak tak, jak gdyby przyszedł przypomnieć sobie, jak wygląda boisko do piłki nożnej. Praktycznie od razu włączył się do akcji i to do tego stopnia, że obrońcy podziwiali jego taniec z piłką, zamiast go zatrzymać. Wszyscy mieli wrażenie, że napastnik porusza się szybciej niż do tej pory, a po kontuzji nie było śladu. Kwestią sekund było, gdy piłka wylądowała w bramce, a obie drużyny zremisowały.
Ostatnie trzy minuty okazały się jednak porażką O'Briena, ponieważ ... nie strzelił bramki osobiście, natomiast dośrodkował tak do swojego kolegi z drużyny, że powinni zacząć tego uczyć w szkołach sportowych. Gospodarze nie wiedzieli co się dzieje. Jak mogli zostać ograni przez rekonwalescenta i to w 10 minut? Nie mieli pojęcia, zauważyli natomiast, że O'Brien na koszulce, jako jeden z niewielu w amatorskiej lidze, nosił logo sponsora CareCore Clinic. Czyżby to ta klinika miała coś wspólnego z formą O'Briena? Już wkrótce reszta drużyn miała się o tym przekonać.