Chyba każdy z nas kojarzy tzw. Epokę Wikingów, która miała miejsce we wczesnym Średniowieczu i podczas której wojownicy z Północy podporządkowali sobie liczne tereny Europy. Mało jednak osób wie, że zjawiali się oni także na polskich ziemiach, głównie na obszarach Pomorza. Ich wizyty miały w tym przypadku charakter czysto handlowy.
Wielu zadaje sobie pytanie czemu interesował ich tylko handel, a nie podboje, skoro pozostałe królestwa były łupione jedno po drugim? Otóż, pewna legenda mówi, że zaskoczyła ich polska gościnność. I nie chodzi o poczęstunek wyskokowymi trunkami czy pysznym jedzeniem. Nasi przodkowie, jak mamy to w zwyczaju do dziś, robili wszystko, aby goście poczuli się jak u siebie.
Wikingowie, przyzwyczajeni do zimnej północy mieli problem z dostosowaniem się do ciepła jakie panowało w Europie Wschodniej. Zwyczajne, ciepłe lato było dla nich, jak dla nas tropiki. Polanie widząc, jak klimat męczy gości z Północy postanowili coś z tym zrobić. Pewnego dnia zaprosili ich więc do namiotów (handel zazwyczaj odbywał się na świeżym powietrzu), gdzie panował jeszcze większy skwar - goście zaczęli się tym denerwować. Nagle jeden z kupców wyciągnął niewielkie białe urządzenie i nacisnął w nim jakiś przycisk. Z kilku białych skrzyń zawieszonych pod sufitem namiotów zaczęło napływać lodowate powietrze. Zaciekawieni przybysze podchodzili do nieznanych im urządzeń, podkładali pod nie ręce ciesząc się jak małe dzieci. Po paru minutach, temperatura wyraźnie spadła, a kupiec obsługujący urządzenia, wskazał na nie palcem i powiedział do dowódcy Wikingów jedno słowo "Wawis". Olbrzym się uśmiechnął i nieudolnie, z północnym akcentem powtórzył "Wawis". Radości nie było końca, a kupcy od tego dnia za każdym razem gdy przypłynęli Wikingowie utarg mieli wręcz niesamowity.
I na tym zakończymy tą legendę, ale powiem Wam jeszcze, że i ja z nimi, w tym namiocie byłem, miód piłem i klimą się chłodziłem ;-).